- Co wy sobie wyobrażacie? - ryknęła Lissa na całą sale.
Nikt nie odpowiedział, wszyscy patrzyli na Lissę w osłupieniu. Nagle wstał przedstawiciel rodziny Szelskich.
- Wasza Wysokość, uznaliśmy, że najlepiej będzie jeżeli najpierw omówimy to między sobą.
- Nie możecie nic zrobić bez mojej zgody! Rozumiecie to?
- Przykro nam, ale możemy.. - teraz wstał ktoś z rodziny Badiców. - Wystarczy zgoda 11 rodów.
- Słucham? - teraz to Lissa stała jak wryta.
Nagle moja przyjaciółka zrobiła się blada jak ściana. Stałam na tyle blisko by jednym ruchem uchronić ją od spotkania z podłogą. Wszyscy wstali, a na sali zrobiło się spore zamieszanie, mimo że było tu tylko po dwóch przedstawicieli z każdego rodu i ich strażnicy. Żałowałam teraz, że nie ma przy mnie Dimitra...
- Co się dzieje z królową? - krzyknęła kobieta niedaleko mnie, to była Ava. Była kandydatką na królową, ale oblała pierwszy test. Dwóch strażników podeszło do mnie i zabrało Lissę. Nie wiem jakim cudem, ale na sali był już lekarz. Chciałam iść za nimi, ale ktoś mnie zatrzymał. Był to wysoki strażnik. Przystojny blondyn z zielonym oczami i idealną szczęką. Nogi prawie się pode mną ugięły. Przewyższał mnie o jakieś trzy głowy. Rose, jesteś zaręczona, zganiłam się.
- Możesz mnie przepuścić? - warknęłam, gdy opamiętałam się po chwili.
- Tak.. - odpowiedział i odsunął się.
To było bardzo dziwne. Pobiegłam za strażnikami, ale obejrzałam się za siebie i zauważyłam, że blondyn na mnie patrzy. Nagle podszedł do niego drugi mężczyzna, Nie rozpoznałam go, bo moroje zaczęli się zbiegać w miejscu, gdzie przed chwilą stała Lissa. Odwróciłam się i ruszyłam biegiem za Lissą.
Strażnicy zabrali ją do komnaty. Leżała na łóżku, biała jak ściana. Gdyby nie delikatne ruchy klatki piersiowej pomyślałabym, że nie żyje. Podeszłam do łózka, ale drogę zagrodzili mi strażnicy. Spojrzałam na nich spode łba, chyba musieli słyszeć o wkurzonej Rose, bo nagle zeszli mi z drogi.
- Co z nią? - spytałam.
Starszy moroj stał przy łóżku i mierzył jej ciśnienie. Był ubrany w typowy biały kitel, ale pod nimi widziałam garnitur. Na oko miał 50-52 lata. Jego twarz była pomarszczona, ale widać było, że kiedyś był przystojny. Spojrzałam na jego ręce, były silne, nawet jak na moroja.
- Wszystko będzie dobrze. - starał się mnie uspokoić. - Czy królowa dzisiaj jadła?
Szybko przypomniałam sobie czas spędzony z Lissą. Jadła coś, gdy do niej przyszłam. Nigdy nie omijała śniadań, więc je też pewnie zjadła.
- Tak. - odpowiedziałam po chwili.
- To pewnie zwykłe przemęczenie. Przyjdę do niej jutro, gdyby nagle coś Cię niepokoiło wyślij kogoś po mnie.
- Dobrze. - odprowadziłam lekarza wzrokiem do drzwi. - Proszę poczekać. Po kogo mam zawołać?
Lekarz odwrócił się i uśmiechnął.
- Stefano Gracci. - powiedział z wyraźnie włoskim akcentem i wyszedł.
Musiał bardzo długo tu mieszkać, bo potrafił ukrywać akcent. Szybko oderwałam myśli od lekarza i wróciłam do Lissy. Wyglądała bardzo marnie.
- Wszystko będzie dobrze. - położyłam się obok niej i trzymałam ją za rękę.
W tym momencie pomyślałam o naszej więzi. Przecież, mogę się z nią połączyć. Powoli zostawiłam wszystkie myśli i uspokoiłam się.Robiłam to tyle razy, że zajmowało mi tylko parę sekund. I nic.... Nie czułam więzi, nic nie czułam. Tylko pusta, taka jak po moim postrzale...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam do Was po długiej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział się podoba :). Czekam na Wasze opinie.
Fajny :)Ciekawa jestem co z Lissą:(
OdpowiedzUsuńJej! Nareszcie rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietny, ale co z Lissa i więzią? Czy więź jest czy jej nie ma? Hm... A i jeszcze jedno: Dymitr Bielikow, proszę!
Pozdrawiam 😁
Nareszcie!!!!! Aby Lissie nic nie było!!!! Czekam na next!!!! 💗
OdpowiedzUsuńGratuluje rozdziału ! Świetny ! :) Czekam na wątek z Dymitrem !!!! :) I martwię się o Lissę :( Co z nią i więzią ? :( A i kiedy możemy spodziewać się kolejnego rozdziału ? :)
OdpowiedzUsuń