środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 11

- Może lepiej usiądź i wszystko ci wytłumaczymy. - powiedziała Lissa.
Zrobiłam co kazała. Siedzieliśmy na ławce. Za nami był dwór, natomiast przed nami park, a za nim mur, odgradzający dwór od reszty świata. Co było dość dziwne to, że siedzieliśmy w słońcu ale przecież w snach ono nic nie robi morojom. W naszym śnie był środek lata, a w parku było słychać śpiew ptaków. Tutaj jest pięknie, pomyślałam i skarciłam się za to, że odbiegam od ważnych spraw.
- Dobrze, możecie mi teraz wszystko wytłumaczyć? - spytałam.
Lissa spojrzała na Adriana i kiwnęła mu zachęcająco głową.
- Wiesz, że zgodziłem się pomóc Abe'owi. Jednak nie wiesz dlaczego. Inaczej Rober szukał by jakiegoś innego sposobu żeby się do ciebie dostać. A ja... No cóż nie mogłem na to pozwolić. Cicho nie wcinaj się. - powiedział gdy otworzyłam usta żeby mu wyperswadować jego głupi pomysł. - Wracając.. Gdy Robert mnie porwał, a no właśnie. Wiem, że ze mną rozmawiałaś. - zaśmiał się ironicznie. - Nie ze mną ale z kimś kto wyglądał jak ja. Doru współpracuje z innym użytkownikiem ducha. Użyli uroku żeby wyglądał tak jak ja. Gdy już dostałaś karteczkę przyszedł do mnie Dimitr. Robertowi chodziło tylko o zabawę wami. Po tym jak Dimitr poszedł, drugi ja do mnie wrócił jako on sam i wyprowadził z dworu. Nie mogłem nic poradzić bo po tym jak połączyli moce są dla mnie zbyt silni. Rzucili na mnie urok abym myślał, ze jestem jakimś swoim nie stworzonym bratem. Zachowałem świadomość ale musiałem robić to co mi kazali. Jedynie w snach jestem sobą.
- Wiesz jak to odkręcić? - spytałam.
- Nie. Ale powoli odzyskuję kontrolę. Podejrzewam, że jeszcze trochę i wszystko wróci do normy.
Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam. On także mnie przytulił. Nie chciałam go puścić, byłam wściekła za to co zrobił ale wiem, że sama zrobiłabym to dla niego. Kocham go, na swój sposób. Nie w sposób jaki kocham Dimitra ale kocham i może on to kiedyś zrozumie i się z tym pogodzi..
- A więc... - przerwała nam Lissa.
- Wybacz. - zaśmialiśmy się.
- Możemy wracać? - spytała.
- Chyba tak. - powiedziałam i spojrzałam na niego.
Uśmiechnął sie i kiwnął głową. Widziałam łzę w jego oku. W tym momencie coś w środku mnie zabolało... Nie byłam w stosunku do niego w porządku, a on i tak naraża dla mnie życie...
   Nagle obudziłam się we własnym łóżku. Nade mną pochylał się mój ukochany, a Christiana nie było nigdzie w pobliżu.
- Hej towarzyszu. - powiedziałam i podniosłam się żeby go pocałować. Jednak mój ukochany się odsunął.- O co chodzi? - spytałam.
- Gdzie byłaś? A może powinienem spytać z kim? - nie wyglądał na zadowolonego.
- W głowie Lissy z Adrianem. Rozmawialiśmy. - czułam się jak pięciolatka, która nabroiła i musi się do tego przyznać.
- Mhmm - burknął Dimitr.
- Powiesz o co ci chodzi? - spytałam.
- O nic. - odpowiedział krótko i wstał z łóżka.
Podeszłam do niego i stanęłam przed nim.
- Mów. - nakazałam.
- Po prostu się martwiłem. Nie byłem pewny, co się stało. Wiedziałem tylko, że chcesz wejść do głowy Lissie. Christian powiedział, że zasłabła gdy pomagała Adrianowi. Nie wiedziałem czy już jest sobą. A ty jak gdyby nigdy nic narażasz się.... - jego twarz przeszła ze złej w smutną i opiekuńczą. - Roza... Martwiłem się.
Stanęłam na palcach i pocałowałam go. Nie opierał się tylko wsunął ręce w moje rozpuszczone i przydługie włosy. Nasz pocałunek był namiętny i wyrażał jego emocje. Jego strach.... O mnie.
- Spokojnie, nic mi nie groziło. - powiedziałam gdy już przestaliśmy się całować.
- A ty znowu swoje. Oczywiście Rose Hathaway zawsze wie, że nic jej nie grozi. - zirytował się.
- Co w ciebie wstąpiło?! - spytałam patrząc mu w oczy. I zobaczyłam.... On na prawdę się martwił. - Przepraszam. - powiedziałam i go przytuliłam.
- Opowiedz mi teraz co się tam działo.
Przez następne 10 minut streściłam mu co powiedziała mi Adrian. Pominęłam wątek o tym, że Adrian dalej mnie kocha. Nie chciałam żeby znowu się denerwował i lepiej żeby nie rzucał się z pięściami na Adriana.
   Godzinę późnej siedzieliśmy w sali tronowej. Ja, Dimit, Lissa, Christian, Abe i Hans. Lissa jako królowa siedziała na tronie, a Christian siedział na fotelu po jej prawicy. My natomiast staliśmy w półokręgu na przeciwko królowej. Lissa streściła Abe'owi i Hansowi co się wydarzyło.
   Nagle do sali wpadła Daniela. Jeszcze jej tu brakowało....
- Wasza Wysokość. - ukłoniła się. - Czy to prawda, że rozmawiała pani z moim synem.
Lissa spojrzała na nas, a my nie mieliśmy bladego pojęcia skąd ona to wie.
- Skąd to wiesz Lady Ivashkov? - spytał Hans.
- Od Christiana. - powiedziała uśmiechając się do niego.
Wszyscy spiorunowaliśmy go wzrokiem.
- Ja... Ja... - jąkał się pod naporem naszych spojrzeń. Możliwe, że coś wspomniałem gdy wpadłem na Lady Ivashkov w drodze do strażniczki Hathaway.
Lissa nie miała w tym momencie wyboru. Musiała odpowiedzieć na pytanie.
- Tak rozmawiałam z nim.
- Czy można spytać o czym?
- Nie. - odpowiedziała. - To tajne.
Daniela nie wyglądała na zadowoloną.
- To dlatego ta dziwka tu jest? - spytała oburzona.
- Daniela! - krzyknęła królowa. - Straże proszę wyprowadzić Lady Ivashkov.
Po chwili strażnicy stali przy niej i próbowali ją wyprowadzić, ta jednak nie dawała za wygraną.
- Taka prawda. - wysyczała przez zęby Daniela. - Pozwalasz jej na wszystko bo jest twoją przyjaciółką.
Lissa wstała i spokojnie do niej podeszła. Po czym spoliczkowała ją.
- Nigdy więcej. Powtarzam. NIGDY! Nie waż się wyrażać tak o strażniczce Hathaway. Następnym razem nie będę taka łaskawa i trafisz przed oblicze sądu. Za znieważenie królewskiego strażnika.
Daniela zdębiała. Dosłownie, stała jak wryta nie potrafiąc nic powiedzieć. Po chwili strażnicy ją wyprowadzili, a królowa wróciła na swoje miejsce.
- Dokończymy późnej. Dobrze? - spytała nas Lissa.
- Oczywiście Wasza Wysokość. - powiedział w naszym imieniu Hans i wszyscy ukłoniliśmy się jej kierując do wyjścia.
Lissa i Christian wyszli bocznymi drzwiami i udali się do swojej komnaty. Postanowiłam sprawdzić przez więź co czuje moja przyjaciółka. Nagle zalała mnie fala uczyć. Lissa była zła, sfrustrowana i bała się. Wiedziała, że na sali ją poniosło. Bała się, że Daniela zacznie podburzać morojów przeciwko niej. Nagle ktoś podszedł do jej strażnika i podał mu kartkę, którą ten podał jej. Na kratce było napisane " Piękny występ królowo ". Mi i Lissie stanęło serce. Karteczka była podpisana R.D. - Robert Doru.....

5 komentarzy:

  1. O jaki zwrot akcji już nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą, cudowny rozdział i życzę Ci WESOŁYCH ŚWIĄT oraz dalszej, tak wspaniałej weny jak teraz !! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału !! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział...!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział😍Wychwyciłam dwa błędy :naprawdę(pisze się łącznie ),niestworzony(razem):)Taka zwykła ,pozytywna uwaga😀Życzę Ci Wesołych i Szczęśliwych Świąt😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba ,że chodzi o czasownik;)

    OdpowiedzUsuń