czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 6

Na wstępie chcę tylko podziękować wszystkim za komentarze <3. Nie wyobrażacie sobie ile to dla człowieka znaczy. Dodatkowo, gdy są one takie miłe :).
A teraz zaczynamy rozdział....
---------------------------------------------------------------------------------------------------

Hans razem z moim staruszkiem zabrali Adriana do więzienia. Stwierdzili, że tam nic mu się nie stanie i nie wyrządzi żadnych szkód. Dobrze, że rodzice Adriana wyjechali na wakacje i wracają dopiero za 2 miesiące, bo w tym momencie mielibyśmy jeszcze na głowie rozhisteryzowaną matkę Adriana. Lubię Lady Danielle ale wiem jaka potrafi być denerwująca, gdy chodzi o Adriana. Na dodatek po naszym zerwaniu nie miałam okazji z nią porozmawiać bo od razu wyjechała z Lordem Ivashkovem. Powiedzieli Adrianowi, że tak będzie lepiej i Daniella musi odpocząć od tego całego zgiełku. Przynajmniej tyle wiem od Lissy. Gdy zabrali Adriana Dimitri postanowił, że lepiej żebyśmy wrócili do mieszkania. Po powrocie zamówiliśmy pizzę i zastanawialiśmy się nad całą tą sytuacją. Właśnie miałam iść zmywać gdy Dimitri kazał mi poczekać na niego. Skończył jeść pizzę i poszedł za mną do kuchni.
- Oj towarzyszu, pizza? Nie powinieneś świecić przykładem? - droczyłam się z nim.
- Nie no jak nie chcesz to więcej jej nie zamówię. - odpowiedział szczerze się uśmiechając i podając mi brudny talerz. 
- Dimitr...... Wiedziałeś, że to Adrian? - spytałam niepewnie.
- Tak.
- COOO?! - teraz to mnie zaskoczył - Czemu nic nie powiedziałeś? 
- Nie mogłem. Gdybym wydał, że wiem, że to Adrian zdemaskował bym go, a wtedy Doru na pewno zmienił by swoje plany. Na razie myśli, że ma przewagę i niech tak zostanie do póki nie wyciągniemy wszystkiego z Adriana. 
- Myślisz... myślisz że on coś nam powie.
- Nie wiem Rose, nie wiem. Przy bramie gdy z nim rozmawiałem był pewien, że jest Filipem bratem bliźniakiem Adriana. 
- Nie rozumiem po co ten teatrzyk. Robert chce odwrócić naszą uwagę czy co?
- To nie głupi pomysł... Królowa będzie teraz zajęta Adrianem, na pewno sprowadzi kogoś do pomocy. Może o to mu chodzi. Żeby Lissa sprowadziła kogoś na kim mu zależy. Tyle, że kogo? - zastanawiał się mój ukochany. Taki zamyślony wyglądał bosko. Każdy jego mięsień jak zawsze gotowy był do ataku. A jego włosy delikatnie opadały mu na twarz. Te delikatne jak jedwab włosy. Nie wiem jak on to robił, że zawsze wyglądały tak cudownie. Nagle coś wyrwało mnie z zamyślenia. - Rose.... Roza.. słyszysz mnie? 
- Tak słyszę - odpowiedziałam.
- Jasne, to o czym teraz mówiłem? - spytał z nie dowierzaniem.
Miał mnie ale nie poddam się tak łatwo.
- Mówiłeś właśnie jak bosko wyglądam w tej nowej bieliźnie. - spojrzałam i mrugnęłam do niego.
- Och, Roza. Co ja z tobą mam?
- Wszystko. - odpowiedziałam i zaczęłam go całować.
Nasze pocałunki jak zawsze były namiętne, tak jakby były to nasze ostatnie chwile razem. Jego dłoń zaczęła błądzić po moich plecach, a ja wplotłam palce w jego włosy. Czułam jak na mnie napiera. Przy ludziach był opanowany, "pan wielki straszny strażnik" ale przy mnie.... Och przy mnie nic z tego opanowania nie zostawało. Pragnął mnie tak jak ja pragnęłam go. Nasze uczucia są tak silne, że to aż boli. Gdy się od siebie oderwaliśmy jęknęłam z dezaprobatą. Popatrzył tylko na mnie i zaczął się śmiać. 
- Co cię tak bawi? - spytałam ostro. 
Spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony, sama także się zdziwiłam. 
- Przepraszam. - powiedziałam. 
- Coś się stało? - spytał zmartwiony.
- Ja.. nie wiem, nie chciałam zareagować tak gwałtownie. - objął mnie.
- Nic się nie stało. Może to przez więź. - stwierdził nie puszczając mnie.
- Pewnie tak. Pamiętasz jaka byłam gdy zabierałam mrok od Lissy?
- Masz na myśli ten moment gdy musiałem przygwoździć cie do ziemi żebyś nie zrobiła nic głupiego?
- Ta... - nie zdążyłam dokończyć bo leżeliśmy na ziemi - To nie jest zabawne. - powiedziałam, sama jednak w to nie wierzyłam patrząc w jego piękne oczy, czułam jakbym się w nich gubiła. Wtedy mnie pocałował, jednak nie tak jak przed chwilą tylko jeszcze namiętniej.
- Nie podoba cię? - spytał po rosyjsku. Ten akcent. Cała drżałam gdy szeptał mi to do ucha. poczuł to bo zaczął się uśmiechać. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Sekundę późnej byłam już na nogach, a mój ukochany otwierał drzwi.
- Cześć. - no oczywiście nie kto inny jak Abe mógł mieć takie wyczucie czasu.
- Hej staruszku. - odpowiedziałam gromiąc go wzorkiem.
- Przeszkodziłem w czymś? - spytał niewinnie.
- Nie skądże. - odpowiedział Dimitri jakby nie chciał się narażać mojemu ojcu. Zaczęłam się śmiać. Taki groźny dhampir bał się mojego ojca. Co prawda nie bez powodu nazywali go Zmey. 
- Jest jakiś konkretny powód twojej wizyty?
- Tato. - spojrzałam na niego - Nie zapominaj, że jesteśmy rodziną, my nie odwiedzamy się bez powodu. - obaj z Dimitrem zaczęli się śmiać.
- Ma rację. - powiedział Dimitri.
- No ma. - zaśmiał się Zmey.
- Rose 1, staruszek 0.
- Zobaczymy zaraz czy będziesz nadal tak się śmiała. - powiedział i się wyszczerzył. - Lissa dała mi pracę na dworze. 
Zatkało mnie.
- Rose 1, staruszek 1 - zaśmiał.
- Żartujesz? - spytałam, nie dowierzając mu. Dimitri tylko nam się przyglądał.
- Nie, nie żartuję. Od teraz mieszkam na dworze. Zadbałem już o moje interesy w Rosji, Gregory zajmie się wszystkim.
- Kto? - spytałam.
- Gregory, twój wujek. 
- Fajnie wiedzieć, że mam wujka. - zaśmiałam się. 
- Nie martw się, poznasz go niedługo. 
- Jak to?
- Wpadnie tutaj na trochę.
- Czemu? - spytałam.
- Muszę z nim wszystko ustalić. 
Spojrzałam kątem oka na mojego ukochanego. Siedział na kanapie wpatrzony w okno. Miał minę taką jak zawsze gdy wracają do niego wspomnienia z Rosji.
- Coś się stało? - spytał Abe, zaciekawiony postawą Dimitra.
- Nie, przynajmniej to się okaże późnej. 
- To znaczy? - spytałam zdziwiona i usiadałam koło niego. Abe także usiadł ale na przeciwko nas.
- Nie jestem pewien ale jeśli Gregory ma na nazwisko Mazur, to go znam.
- Tak, ma na nazwisko Mazur. 
- Skąd go znasz? - spytał Abe.
- Byliśmy przyjaciółmi. - powiedział Dimitri, a w jego oczach widziałam żal. 
- Wiem o tym. 
- Skąd? - spytaliśmy w tym samym momencie.
- Sądzisz, że dlaczego dostałeś przydział akurat w św. Władimirze? 
- On miał coś z tym wspólnego?
- Mhmm. To ja cię poleciłem. 
- Co takiego?! - spytałam.
- Rose, musiałem jakoś sprowadzić cię do Akademii. A Dimitri to najlepszy strażnik. Gregory wspomniał mi kiedyś, że przyjaźnił się z strażnikiem, który nie miał sobie równych.
Zatkało nas. Okazało się, że to dzięki Abe się poznaliśmy. Dimitri patrzył na mojego ojca tym pustym wzrokiem, zero emocji, a ja ledwo mogłam usiedzieć na tej kanapie. 
- Co prawda nie mieliście się w sobie zakochać. No ale cóż nie przeszkadza mi to. - kontynuował.
- Dlaczego udawałeś, że nie znasz Dimitra?
- Bo nigdy go nie widziałem. - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Gregory to mój brat. Jeśli on mówi, że ktoś jest najlepszy to tak jest. Prześledziłem papiery Dimitra i porozmawiałem z Kirovą to tyle. - spojrzał na zegarek, dochodziła 16. - Ja już będę leciał. Mam do załatwienia jeszcze parę spraw.
Odprowadziłam ojca do drzwi. Dimitri nadal się nie odzywał. Gdy wróciłam siedział na kanapie nadal patrząc w okno. Usiadłam obok i go przytuliłam.
- Wiedziałeś o tym?
- Tak i nie. Wiedziałem, że ktoś mnie polecił ale nie to, że to twój ojciec. 
- Powiesz mi o czym teraz myślisz?
- Roza.. Ja i Gregory przyjaźniliśmy się od urodzenia. 
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- A skąd miałem wiedzieć, że to brat twojego ojca? Nie widziałem go od lat. Prawie o nim zapomniałem. Do momentu gdy twój ojciec wymówił to imię. Wtedy poskładałem fakty.
- Dlaczego nie widziałeś go od lat?
- Wyjechałem, skupiłem się na służbie u Zeklosów. Nie było czasu na starych przyjaciół.
- No dobrze. - powiedziałam i spojrzałam na niego. Wyglądał na zmartwionego. - Nie martw się tym już.
- Nie to mnie martwi. Bardziej to, że gdyby nie twój ojciec nigdy byśmy się nie spotkali.
Zapadła długa cisza. Żadne z nas nie musiało nic mówić. Mimo iż myślałam, że mój ojciec się mną nie interesuje, okazało się, że to dzięki niemu wróciłam do Akademii. Będę musiała z nim o tym porozmawiać. Ale teraz są ważniejsze sprawy, a mianowicie Adrian. Właśnie mi się przypomniało o czym tak nie dawno rozmawiałam z Dimitrem.
- Pamiętasz co powiedziałeś jeszcze godzinę temu o Adrianie? 
- Nie wiem do końca o co ci chodzi. - powiedział i patrzył na mnie tymi oczami. Czemu on wszystko utrudnia. Musze się skupić, nakazałam sobie.
- Zrozumiałam teraz coś gdy Abe powiedział o tym, że to Gregory cię polecił. On ci pomógł. A kogo Lissa chce poprosić o pomoc?
- Chyba alchemików. Przynajmniej coś o nich wspominała.
- No właśnie, a kto z alchemików z nami współpracuje? - spytałam 
- Sydney... Myślisz, że Robert chce dopaść Sydney? 
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Ale zdaje mi się, że tak. Przynajmniej nic innego nie przychodzi mi teraz na myśl.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Zapraszam na ciąg dalszy w najbliższy wtorek :). Co sądzicie o szóstym rozdziale? Czekam na waszą opinię. Jeśli ktoś sobie życzy być informowanym na bieżąco o datach postów piszcie do mnie: myszka3332@gamil.com

4 komentarze:

  1. Ha ! Jestem pierwsza ! :) Świetny rozdział i oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej jejku świetny no proszę Abe polecił Dymitra kto by się spodziewał? Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow... O jacie... Ile ja się tu rzeczy dowiedziałam! Super, świetny rozdział. No i te sceny Rosę - Dymitr Aw... 😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super. Dziewczyno, masz talent :)

    OdpowiedzUsuń