środa, 16 grudnia 2015

Rozdział 8

Na wstępie nim zacznę ten rozdział, chciałabym podziękować czytelniczce, która zwróciła mi uwagę na mój błąd. Jeszcze raz dziękuję i dzisiejszy rozdział jest ze specjalną dedykacją właśnie dla Ciebie :*
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Jakim cudem przełożyłeś nam spotkanie? - spytałam gdy mój ukochany zerwał ze mnie bluzkę.
- Powiedzmy, że Hans zrozumiał, że musi dać nam trochę więcej czasu. - spojrzałam na niego spode łba.
- Co mu powiedziałeś? - spytałam delikatnie go odsuwając.
- Nic specjalnego..... No naprawdę nic. - dodał widząc moją minę i wracając do całowania mnie.
Poddałam mu się. Hans też na pewno miał kiedyś dziewczynę. Nie widziałam sensu w spieraniu się o to. Teraz najważniejsi byliśmy my. Zauważyłam, że Dimitr nadal jest w koszuli więc szybciutko jednym ruchem rozerwałam jak, a guziki poleciały na podłogę.
- Roza... - spojrzał na mnie rozbawiony. - Ja rozumiem, że bawimy się coś za coś ale ja lubiłem moją koszulę, za to ty swojej bluzki nie.
- Kupię ci nową, towarzyszu. 
Gdy skończyłam mówić zaczął całować mnie po szyi, powoli schodził w dół. Za to ja zabrałam się za jego spodnie. Po chwili oboje byliśmy całkiem nadzy i skupieni tylko na sobie. Sposób w jaki się kochaliśmy był czymś więcej niż zwykłym seksem. To było połączenie dusz i ciał we wspólnym tańcu. Najlepsze, że to był dopiero początek a mój ukochany zaczynał się "rozkręcać". Za każdym razem, gdy na mnie patrzył jego oczy wyrażały więcej niż tysiąc słów. Kochał mnie, tak mocno, że to go bolało, nie wyobrażał sobie świata beze mnie. Czułam to samo. Moment w którym przemieniono go w strzygę... To był dla mnie koniec świata. Gdy Lissa go odmieniła, ten świat do mnie wrócił. Wiem jednak, że drugi raz bym tego nie przeżyła, tego było by po prostu za wiele. "Rose nic się nie stanie" powiedziałam sobie i nakazałam spokój wracając do rzeczywistości. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi. To chyba jakiś żart. Byłam na prawdę wściekła, ze ktoś miał czelność nam teraz przerywać. 
- Ciii.. - nakazałam Dimitrowi. - Może sobie pójdzie.
Mój ukochany chyba pomyślał to samo bo wrócił do swojego zajęcia, którym było rozpieszczanie mnie. Poruszał się we mnie z taką siłą, że nie mogłam oddychać. Jednak nie dany był nam spokój, ktoś znowu walił do drzwi.
- Rose, Dimitr, wiem, że tam jesteście. Macie 5 sekund, żeby otworzyć albo wyważę drzwi. - usłyszeliśmy Abe'a.
Dimitr zaczął klnąc po rosyjsku,  używał słów, których nigdy wcześniej nie słyszałam. Szybko rzucił we mnie szlafrokiem, a sam założył spodnie.
- Wchodzę. - krzyknął Abe, ale mój chłopak otwierał już drzwi. 

Abe bez słowa wszedł do środka, nie czekał nawet na zaproszenie. Nie był chyba w najlepszym nastroju. Mimo wszystko gdy tylko na mnie spojrzał zaczął się śmiać.
- Chyba wam w czymś przeszkodziłem. - powiedział, szczerząc się złośliwie.
- Oj staruszku, jak nie chcesz mieć wnuków, to nam po prostu powiedz, a nie przerywaj. - odcięłam mu się, z tym samym uśmiechem. Widocznie to u nas rodzinne, pomyślałam.
Dimir patrzył tylko zażenowany. Cały czas starał sie przypodobać mojemu ojcu, a tu nagle taka klapa. Ja za to zachowałam zimną krew jak na Rose Hathaway przystało.
- Koniec tych uprzejmości. Nie przyszedłem po to ale my Bielikov chyba musimy porozmawiać. 
Jeśli wcześniej wydawało mi się, że Dimitr jest zażenowany to w tym momencie był przerażony.
- Tatoooo.... - starałam się go jakoś ratować.. _ A więc co cię do nas sprowadza?
- Gregory. - odpowiedział krótko.
Dimitr spiął się w sekundę i stanął na baczność, jego twarz spochmurniała. 
- Postanowił przyjechać wcześniej.- ciągnął dalej Abe.
- Wcześniej, to znaczy? - spytał lodowatym głosem mój ukochany.
- Tak gdzieś za 4 godziny. - odpowiedział Abe, patrząc na zegarek.
- Czyli po naszym spotkaniu w rodzicami Adriana. Hmmm.. No dobrze przyjdziemy. - odpowiedziałam i wskazałam Abeowi drzwi.
Gdy wyszedł, wróciłam do sypialni. Mój ukochany leżał na łóżku, już bez spodni, wpatrując się w sufit. Wsunęłam się na łóżko koło niego.
- Towarzyszu, jak się czujesz? - spytałam.
Popatrzył tylko na mnie, nic nie odpowiadając. Skoro tak się bawimy, pomyślałam i zdjęłam szlafrok siadając na nim. 
- Kusisz skarbie, kusisz. - powiedział.
- Wiem. - odpowiedziałam całując go. - Mam nadzieję, że nikt nam już nie przeszkodzi. - dodałam po chwili...
- Też mam taką nadzieję, ale może na dziś już dajmy sobie spokój. 
W tej sekundzie przestałam go całować i tylko na niego patrzyłam.
- Żartowałem. 
- Zabiję cię. - powiedziałam. - To nie było zabawne.
- Słodko się złościsz
Przez następną godzinę nic już nie mówiliśmy, zbyt zajęci sobą.

Gdy skończyliśmy, razem poszliśmy wziąć prysznic. Oboje postanowiliśmy ubrać się służbowo. Czasem bardzo zazdrościłam Lissie, tego, że sama może wybierać w co się ubierze. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy zebrałam w kucyk, który tak bardzo lubił mój ukochany. 

W sali tronowej czekała już na nas Lissa, razem z rodzicami Adriana, Hansem i Abem.
- No nareszcie. - powiedziała królowa. Przerywając tym samym swoją kłótnię z Danielą. 
Wszyscy usadowili się na różowej kanapie i fotelach. Lissa zrobiła nam miejsce i usiedliśmy. Abe patrzył na nas wyraźnie rozbawiony, a ja zapadałam się pod ziemię. Co innego rozmawiać o tym z ojcem sam na sam, a co innego, gdy ma się świadków. Dimitr widząc moje zażenowanie. ścisnął moją dłoń delikatnie, chcąc tym samym dodać mi odwagi. Podziałało.
- Skoro już wszyscy się zebrali, to może Wasza Wysokość, wyjaśni co się stało. - podpowiedział Hans.
- Bardzo dobry pomysł, strażniku. - powiedział ojciec Adriana lekko poddenerwowany.
- Adrian uczestniczył w pewnej misji...
Nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż Daniela jej przerwała.
- Widziałam, to przez tą wywłokę. - wskazała palcem na mnie. - Nie wstyd ci? Najpierw go wykorzystałaś, a później zostawiłaś. Teraz posyłasz go na jakieś misje. Co ty sobie myślisz?!
- To nie Hathaway go posłała. - wtrącił się Abe.
- Oczywiście, ojczulek się znalazł i córeczki broni. 
- Niech się droga pani tak nie zapędza. Chyba nie wiesz moja droga kim jestem. - odgryzł sie Abe ze szczypta ironii w głosie.
- Dosyć! - krzyknęłam.
- Dziękuję, Rose - powiedział Lissa i kontynuowała swoją poprzednią wypowiedź. - Adrian sam zaproponował, że chcę wziąć udział... 
- No oczywiście. Biedny nadal liczy, że odzyska tą dziwkę. - Daniela znowu zwróciła się do mnie.
- Jeszcze raz, chociażby jedno słowo. A przysięgam, że więcej nie odważysz się odezwać Lady Ivashkov - powiedział Dimitri, doskakując do niej w mniej niż sekundę, nikt nawet nie zdążył się odezwać. 
Gdy skończył Daniela patrzyła na niego, jakby właśnie zobaczyła ducha. Podsumowując, Dimitri 1 - Daniela 0. Od tej chwili w sali była już cisza. O dziwo Daniela się zamknęła, co sprawiło mi wielką radość. Miała prawo mnie nienawidzić ale dziwką nikt mnie nazywać nie będzie. 

Przez następne pól godziny Lissa tłumaczyła rodzicom Adriana, co sie wydarzyło. Wychodząc oboje skłonili się królowej, a Daniela bezgłośnie powiedziała do mnie "Dorwę cie suko". Robiło się coraz ciekawiej.
- Boże, jak ja wam dziękuję. Nie wytrzymała bym sama z nimi. - powiedziała Lissa z wyraźną ulgą.
- Cała przyjemność po mojej stornie. - powiedział Abe. - A teraz jeśli królowa pozwoli, strażnicy Hathaway i Bielikov udadzą się ze mną. 
Lissa przez moment dziwnie na niego patrzyła ale gdy kiwnęłam jej potakująco, zgodziła się.
- Czas na spotkanie rodzinne. - powiedział Abe, gdy już opuściliśmy salę tronową.

--------------------------------------------------------------------------------------------------
No to, co sądzicie o rozdziale ósmym? Oby przypadł wam do gustu :). 
PS. Rezygnuję z podpisu. W końcu tylko ja tu piszę posty ;D
PPS. Jeszcze raz dziękuję kochanej czytelniczce <3.

9 komentarzy:

  1. Kurde bele! Pisz! Haha xD spotkanie rodzinne... Może być ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetny :)Rodzinne spotkanie ,to moze być coś .....;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo za dedykację.

    Rozdział czadowy. Abe w akcji. Jeszcze rodzinne spotkanko... No,no,no.

    I jeszcze jedno:
    "a tasza bezgłośnie powiedziała do mnie "Dorwę cię suko"."
    Chyba chodziło o Daniele... ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka mała rzecz (dedykacja), i pół dnia zaciesz na twarzy. ;)

      Usuń
    2. Kurde, znowu gafa :( wybaczcie. I znowu podziękowania dla czytelniczki <3. Jakbyś była tak miła i chociaż powiedziała jak masz na imię :)

      Usuń
    3. Nie przejmuj się, każdemu może się zdarzyć :'D
      Co do prośby to wole pozostać pod pseudonimem RozaDhampir. ;D
      Może i jestem dziwna, ale dobrze mi z tym.:P /RD

      PS: Mogłabym logować się na konto google, ale mi się nie chce. :D

      Usuń
    4. Przepraszam bardzo za ten kom powyżej. Koleżaneczka dorwała się do mojego kompa i dzisiaj mi się do tego przyznała, więc dopiero teraz to znalazłam.
      Już powiedziałam jej co może sobie zrobić z tym wymyślonym pseudonimem...
      Jeszcze raz przepraszam.

      Usuń
  4. Świetny rozdział !!! Czekam na więcej !! :) Rodzinne spotkanie uuuu zawiało grozą XD Już się nie mogę doczekać ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No no Rose pozna kogoś nowego i w dodatku z jej rodziny już nie mogę się doczekać. Rozdział świetny jak zwykle i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń